piątek, 29 czerwca 2012

Garbny



Wielbłądy są niesamowite!

To zwierzęta kosmopolityczne, świat nie jest im obcy. Mieszkają sobie tu i tam. Niestety, te jednogarbne są już całkowicie zależne od ludzi.
Zawsze myślałam, że w garbach wielbłądów jest woda, którą sobie piją jak mają ochotę. I niektórzy (tak jak ja) pewnie poczują się mocno zaskoczeni (a nawet zawiedzeni!), ale muszę to powiedzieć - wielbłądy wcale nie przechowują wody w swoich garbach! Mają tam zapas tłuszczu, który pomaga im regulować temperaturę ciała oraz ilość wody odparowywanej z organizmu wraz z potem!
A poza tym, wielbłądy mają niesamowite nosy! Potrafią nimi wchłaniać parę wodną z wydychanego powietrza! I w ogóle to jest im obojętne czy piją wodę słodką czy słoną. Potrafią napoić się nawet wodą wyssaną z roślin, które zjadają sobie na przykład na obiad!

Małe wielbłądziątko wygląda trochę jak lama.

czwartek, 28 czerwca 2012

Lato



Miałam okropny sen dzisiaj w nocy.

Śniło mi się, że zrobiła się... zima! Teraz, w czerwcu! I na tym skończyło się lato w tym roku. To było okropnie potworne! Wcale nie dlatego, że nie lubię zimy (bo ją bardzo lubię). Ale strasznie bym chciała, żeby było gorąco, chciałabym pływać, siedzieć nad wodą, chodzić w kostiumie kąpielowym i boso. A wszystko to w Chorwacji! Najbardziej lubię Chorwację.
Kiedyś będę miała dom w Chorwacji. To będzie mały, biały domek nad samym morzem. Marzenie ociekające kiczem? E tam.
Co więcej! Będę miała piękne mieszkanie w Paryżu. Takie z drewnianą antresolą, dużymi, białymi oknami i widokiem na całe miasto. To będzie moje lokum jesienno-zimowe.

Kiedyś. Ciekawe kiedy?

Zawsze chciałam mieć domek dla lalek. Taki wielopiętrowy, z małymi mebelkami, firankami w oknach i schodkami łączącymi piętra.
Kiedyś zrobiłam sobie taki domek z dużego pudła kartonowego. Miał tylko dwa piętra, nie miał schodków ani mebli, ale tato zamontował mi w nim malutką żaróweczkę. Mój domek miał prawdziwą, świecącą lampkę! Był niesamowity!


sobota, 23 czerwca 2012

Dla taty



Z okazji dnia taty! Hipopotamy! Do mojej tajemnej serii zoo!
To jest tato hipopotam z córeczką hipopotamką (trochę utytą, jak to hipopotamki).

Bo hipopotamy są strasznie fajne!
Po grecku hipopotam to koń (hippos) rzeczny (potamos)! Jedyne żyjące dziś hipopotamy mieszkają sobie nad Nilem. Pan hipopotam zakłada swój harem i mieszka nad wodą z dziesięcioma (a czasem i czterdziestoma!) hipopotamkami. W ciągu dnia taka rodzinka drzemie sobie w wodzie. Natomiast nocą wychodzą na brzeg, gdzie organizują pyszną ucztę ze świeżej trawy i liści.
Najbliższymi krewnymi hipopotamów są wieloryby! Niesamowite, prawda?

A w ogóle to wszystkim się wydaje, że hipopotamy to takie miłe pulchne zwierzątka! W rzeczywistości są bardzo groźne i mają wielkie zębiska!

środa, 20 czerwca 2012

Rolki


Dziki upał. Laura i Ferdek, psy moje ulubione, cały dzień leżą na chłodnej podłodze. To rzecz 'niedopomyślenia' w normalnych warunkach. Lord Ferdek i hrabina Laura sypiają wyłącznie na kanapach, miękkich łóżkach i poduszkach. A tu proszę. Wystarczył upał, żeby docenili zalety podłogi.

Ostatnio ukradłam małego klona. Był taki biedny, nie miał szans na przeżycie wśród dzikich trawsk i krzaczorów. Rósł sobie na terenie dawnego, zarośniętego basenu obok krakowskich błoń. Wzięłam go do domu planując zasadzić go w ogródku. Niestety pomysł mój (tak doskonały!) spotkał się ze sprzeciwem od strony mojej rodziny. Rodziciele moi zgodnie stwierdzili, że klon rośnie ogromny i ma gigantyczne korzenie, które dostaną się pod nasz dom i będzie nieszczęście! Bo, na przykład, może się zdarzyć tak, że korzenie podniosą nasz dom do góry i wtedy będziemy mieli domek na drzewie. Na klonie! Mnie to pasuje!

Jutro pierwszy dzień lata!


wtorek, 19 czerwca 2012

Kierowczyni



Niesamowite rzeczy dzieją się na świecie.

Wczoraj, ni stąd ni zowąd, zupełnie się tego nie spodziewając, zostałam kierowczynią. Albo kierownicą?
Pojechałam zdać egzamin na prawo jazdy - łączony. Czyli taki, że najpierw się pisze test, a później jeździ samochodem. Byłam pewna, że nie zdam testu! Ale dziwnym trafem... zdałam! Więc wsiadłam do samochodu z bardzo miłym panem egzaminatorem. Prowadził mnie po Krakowie chyba z godzinę! Zupełnie już nie pamiętam gdzie jeździłam tą toyotą!
A potem wróciliśmy do MORDu (nadal nie mogę uwierzyć, że ośrodek egzaminowania tak się właśnie nazywa!). I pan powiedział mi, że egzamin zaliczyłam, ale że mam tyle nie mówić w czasie jazdy i mam uważać i w ogóle szerokiej drogi!
Ha :)
Za dwa tygodnie wyruszam w mój pierwszy rejs! Pojadę do Kryspinowa - nad jezioro! Kto chce jechać ze mną?

A Monsz mój wrzucił już na swą stronę internetową trochę zdjęć z sesji dziecięcych! Strasznie był na mnie zły bo bardzo go pospieszałam z tymi zdjęciami. Jestem okropnie niecierpliwa. TUTAJ można oglądać!

sobota, 9 czerwca 2012

na spacer



Produkuję te rysunki takie wielkie, że nie da się ich zmniejszyć nie tracąc na jakości. I potem brzydko wyglądają na blogu :( Co mam zrobić?

Strasznie dzieciowo się zrobiło u mnie. Monsz mój, fotograf znamienity, postanowił fotografować niemowlęta. W związku z tym, cały wczorajszy wieczór montowaliśmy studio fotograficzne w jego pokoju.
I zostałam wysłana na zakupy ubrankowe, żeby dzieci jakoś ciekawie wystylizować!
Mamma mia.
W morzu maleńkich trampeczek, czapeczek, skarpeteczek i sukieneczek odnalazłam malutką tiulową spódniczkę baletniczkę i kwiatuszkowe opaski, które wyglądają jak wianuszki i sweterek maleńki z misiem i w ogóle!
Pierwszy maleńki człowieczek (na prawdę maleńki jakniewiemco!) został już dzisiaj starannie sfotografowany. Chyba mu się podobało :) Następne dzieci jutro!
Straszliwsko jestem ciekawa efektów.

Z tej okazji narysowało mi się taką dziewczyn(k)ę z psem.

----
Ilość użytych słów w tym poście:
maleńki: 5

Po wielu męczących i nieudanych próbach pomniejszenia rysunku - wstawiam fragment nieco większy. 


wtorek, 5 czerwca 2012

Lalka



Tą lalkę sponsoruje Monsz.
A to wszystko dlatego, że ostatnio zebrało nam się sporo starych ręczników i kocyków. Stwierdziliśmy, że zawieziemy je do schroniska dla psów bo tam ciągle ich brakuje. Niech sobie pieski biedne jeszcze z nich skorzystają.
No i Monsz znalazł dwie stare poszewki na poduszki. Były trochę za małe, żeby dawać je psom. Więc pomyślałam, że wykorzystam je na sukienkę dla kolejnej lalki. Wzięłam nożyczki, pocięłam pierwszą z nich... i mnie olśniło. Przecież one były takie ładne, białe, koronkowe i w dodatku pewnie zabytkowe! Tak, zabytkowe poszewki! Ciąć takie piękne poszewki?!
Olśniło mnie trochę za późno i w ten sposób lalka ma piękną, zabytkową sukienkę :)
Włosy lalki również ukradłam Menrzowi bo już mi zabrakło inspiracji. Ukradłam mu taką grubą nić szaro brązową (Brońboże nie chodzi mi o włosy z jego głowy!!!).



Laura


Udało się! :)
Oto Laura. Dała się w końcu namówić na pozowanie ze słoniem. Nawet nie musiałam dawać jej za to ciastka.
Laura czasem bywa grzeczna. Uwielbia biegać po łąkach i polach obrośniętych zbożem, gonić bażanty, jeść i chodzić do dziadzia na kawę.
Laura ma starszego psiego brata Ferdka.
Ferdek jest małym, czarnym pieskiem na chudych łapkach. Potrafi robić salta w powietrzu i kłaść się na plecach na zawołanie. Ferdek, który jest kundelkiem, nauczył Laurę - psa myśliwskiego, gonienia za bażantami, zającami i sarnami.
Bez obaw, żadnej zwierzyny nie upolowali i raczej nie upolują. To psy wyłącznie gończe :)




Miało być zdjęcie słonia, a oczywiście Laura jest na pierwszym planie. Nic nowego.

Zabieram się za szycie. Kończę trzecią lalkę!


sobota, 2 czerwca 2012

bachanaliowy


 


Zrobiłam sobie przerwę w szyciu lalek (mam uszyć jeszcze dwie!). I w tym czasie uszyłam słonia dla pewnej małej Zuzi. Na początku miała to być lalka, ale tak mi się jakoś ta głowa wycięła, że wyszedł słoń :)

A tych dwóch lalek nawet jeszcze nie zaczęłam szyć! Skandal.

Słoń to najbardziej skomplikowana rzecz (trochę nieelegancko z mojej strony nazywać słonia - rzeczą) jaką kiedykolwiek w życiu uszyłam!  Miałam sporo problemów z jego portkami (co odrobinkę widać). Ale... co tam :) Mistrzem igły nie zamierzam być!

Strasznie długo polowałam na mojego psa, żeby zrobić mu zdjęcie ze słoniem. Niestety. Nawet za ciastko nie dał się przekonać. Ani jeden ani drugi (pies. Bo mieszkają u mnie dwa!).