wtorek, 27 listopada 2012

Gwiazdka II



Nie mam dla Was gwiazdki z nieba (chociaż bardzo chciałabym mieć). Nigdy nie skakałam na trampolinie, tak jak Miś :( Więc co mogłabym Wam dać z okazji świąt?

Łysy Śmieszny Pan (którego spotkałam kilka postów temu) podpowiedział mi, że przecież mogę dać Wam plakat Miasteczka. Pomyślałam, że właściwie, byłby to prezent bardziej dla Waszych dzieci, niż dla Was :) I tak też chcę zrobić!

Chciałabym dać swój plakat któremuś z Waszych dzieci. Bo to jest taki specjalny plakat z domkami, którym można zaglądać przez okienka (i oglądać co jest w środku). Ma sporo szczegółów, które można odkrywać przez kilka zimowych wieczorów. Są na nim pieski, kotki, gołąbki, jeżyki i inne dziwne stwory. Są sklepiki, ogródki i polanki.


Gdyby któraś z Was miała ochotę zgłosić się do losowania (jako reprezentantka swojego dziecka:)), zapraszam. Mam do oddania jeden plakat w (nietypowym) rozmiarze 40x50.

Przyjęłam znane wszystkim zasady obecne również na innych blogach. Żeby wziąć udział w losowaniu plakatu należy: zgłosić chęć w komentarzu, polubić mój blog oraz FanPage na Facebooku :) Będzie mi niezmiernie miło jak podzielicie się informacją o losowaniu na swoim blogu lub Facebooku.

Macie czas do 9 grudnia :)


------------------------------------------

W związku z protestem, który pojawił się w komentarzach :) ogłaszam, że osoby dorosłe z Fantazją (zamiast dziecka) również mogą brać udział w losowaniu :D Nie tylko dzieci lubią zaglądać przez okienka (co mi już kiedyś udowodniłyście. Gdzie? O TUTAJ (klik!))

piątek, 23 listopada 2012

Gwiazdka


Miś, zupełnie przypadkiem, usłyszał kiedyś w Telewizorni, że Prawdziwy Mężczyzna powinien dać swojej ukochanej gwiazdkę z nieba. Miś był wtedy dzieckiem, ale bardzo dobrze zapamiętał sobie te słowa (i, na wszelki wypadek, zapisał je sobie w notesiku w zające, który dostał od babci).

Nie można zaprzeczyć, że dorosły Miś był absolutnie Prawdziwym Mężczyzną. Wiedział, że musi zdobyć gwizdkę z nieba dla swojej Dorotki. Tylko jak miał to zrobić? 

Miś miał plan.

Przecież problem ze zdobyciem gwiazdki z nieba trapił go od wczesnych lat dziecięcych! Miał więc trochę czasu na przygotowanie się do tej trudnej misji. Zbierał niezbędne przyrządy, ćwiczył mięśnie i umysł, kolekcjonował złote rady. 
Kiedyś dziadek powiedział mu, że jak zostanie bokserem to prędzej czy później zobaczy gwiazdy. Więc Miś oglądnął boks w telewizji. Jednak nie przekonał się do tej dyscypliny sportowej. 

Ogólnie rzecz biorąc Miś nie lubił sportów. Dużo bardziej podobało mu się czytanie książek i patrzenie w niebo. Problem polegał na tym, że od patrzenia w niebo gwiazdy nie spadają na Ziemię (tak, teraz już Miś o tym wiedział bo kiedyś osobiście wpatrywał się w niebo przez 18 godzin. Żadna gwiazda nie spadła. Ani jedna!).

Mając 15 lat Miś dostał na imieniny ogrodową trampolinę... 

I nagle doznał olśnienia! 

Przez wiele miesięcy, a nawet lat Miś regularnie ćwiczył skoki. Każdy dzień zaczynał i kończył od skoków. Skakał tak dużo, że w pewnym momencie musiał kupić nową trampolinę bo w starej wytarła się całkiem spora dziura (a to groziło niebezpieczeństwem!). Potrafił zrobić takie salta w powietrzu, o jakich nikomu się nawet nie śniło! Mięśnie jego nóg były twarde jak ze stali!

Więc kiedy Miś poznał ukochaną Dorotkę, zdobycie gwiazdki z nieba to był dla niego mały pikuś. 

We wtorek wyspał się dobrze, żeby być odpowiednio przytomnym w nocy. Spakował plecak, wypił gorące kakao (nie zapomniał wytrzeć "wąsów", które mu się zrobiły z czekolady), wypolerował trampolinę i, jak tylko zapadł zmrok, oddał największy, najwspanialszy skok w dziejach wszystkich skoków. 

Skoczył do samego nieba i schwytał śliczną, błyszczącą gwiazdkę na... psią smycz (to była dobra, markowa smycz dla dużych psów np. labradorów).

Nie trzeba chyba opisywać reakcji Dorotki.



A ja chciałam Wam jeszcze pokazać bardzo miły wpis na Kaszce z mlekiem :) Zobaczcie TU (klik!).

piątek, 16 listopada 2012

Sklepik


Przyszedł do mnie Śmieszny Pan i założył... Mały Kram!

Nawet nie zapukał, nie chrząknął (nic z tych rzeczy!). Wszedł bezceremonialnie i oznajmił, że "W tym oto pokoju z wielką szafą otwieram Mały Kram!". Dokładnie tak powiedział!
Troszkę się przestraszyłam, no bo kto to widział, żeby jakiś obcy Śmieszny Pan wchodził do mojego pokoju i zamierzał się w nim rozkładać z bambetlami? To kompletnie niemoralne - pomyślałam.

W dodatku ten Śmieszny Pan miał na sobie podejrzany płaszcz. I był lekko łysawy. Takim gostkom się nie ufa, każdy to powie. Nawet nie miał przy sobie żadnych jabłek, marchewek czy innych owoców, które mógłby w tym swoim kramie sprzedawać (słyszałam ostatnio, że marchewka jest owocem)!

Śmieszny Pan w płaszczu rozsiadł się na moim łóżku i spostrzegł Słonia. A że Słoń jest bardzo nieśmiały (o czym niektórzy już wiedzą), momentalnie cały się zarumienił! Panu najwyraźniej również zrobiło się głupio, więc szybko przeszedł do rzeczy.

Zaklaskał w dłonie i (całkiem sympatycznym głosem) powiedział, że otwieramy kram z moimi rysunkami! Ja (niezbyt inteligentnie) siedziałam zdziwiona z "otwartoma ustoma". Dziwne rzeczy dzieją się na świecie, a ja wciąż daję się im zaskakiwać (tym rzeczom). 

I Śmieszny Pan wyciągnął spod swojego płaszcza... Moje rysunki! Cały stosik! Jedne były oprawione w białe ramki, inne leżały sobie luźno. Moje osobiste prace! Był tam też plakat Miasteczka. Pan-Kram ułożył je ładnie na moim łóżku, uśmiechnął się szeroko i szepnął (zalotnie!) "Do dzieła!". Po czym "pstrykął" palcami prawej ręki i... zniknął! 

Mamma mia! Złapałam się za głowę. Ponieważ nie po raz pierwszy odwiedziła mnie taka dziwna postać, szybko zapomniałam o całym zdarzeniu i rozsiadłam się przed laptopem. Śmieszny Pan musiał maczać w tym swoje palce! Ewidentnie! Zobaczcie co pojawiło się po prawej stronie ekranu! Sklepik! Nic innego tylko Mały Kram! No ładnie. A w nim... Zobaczcie sami ;)


Post Scriptum: Niezastąpiona Maryś w pięć minut wyfotoszopowała zdjęcie plakatu do stanu akceptowalnego! Dzięki Ci wielkie!

czwartek, 15 listopada 2012

Plakat



Znowu krótko dziś. Czas to potwór, który ma wielkie zęby i gryzie.

Po pierwsze:
Maaaam! Wreszcie udało mi się (z ogromną i nieocenioną pomocą Menrza!) wydrukować plakat! :)
Cieszę się jak nie wiem co! :)
Wydruk jest piękny, dokładnie taki jaki chciałam - widać wszystkie szczegóły, napisy, postacie w oknach, kolory są takie jak planowałam. Drukarnia się spisała!

Ja spisałam się mniej - nie potrafię zrobić mu ładnego zdjęcia. Albo jest za ciemno albo szaro albo są cienie albo krzywo kadruję. Mamma mia! W dodatku nie mam takich wielkich ram, żeby go oprawić. Na zdjęciu jest trochę mniejsza wersja plakatu.

Dlatego proszę Was o radę, jaki rozmiar jest fajniejszy: 50x64 czy 60x76? :)

Po drugie:
Bardzo dziękuję Wszystkim za wyróżnienia! FuNi!ta, Kropka, Domio - dziękuję :) Wasze miłe słowa mobilizują do blogowania! :)

Znikam. Potwór Czas mnie gryzie po kostkach nóg.

czwartek, 1 listopada 2012

Miasteczko



Lubicie zaglądać do okien mijanych na ulicy domów? Podglądać: "jakie oni mają meble!", "jaką fajną lampę!", "ale mają dużo książek!", "ha, meblościanka!", "o, ci często bywają w ikei!" :) Ja, przyznam się szczerze, lubię.
 
Fajnie jest wyobrażać sobie ludzi, którzy tam mieszkają. Zastanawiać gdzie pracują, co lubią jeść na śniadanie, jaką mają rodzinę, a może psa? Lubię oglądać jak umeblowane są ich pokoje. Czasem podglądam sama (jadąc wieczorem tramwajem), czasem z mamą (jadąc samochodem). Kiedyś podglądałam też z Menrzem (w Szwecji. Tam mało kto zasłania kotary przed sąsiadami).
Niezbyt długo, tylko krótki "rzut okiem". Bo to przecież nieelegancko, tak podglądać. Ale, skoro nie zasłaniają swoich okien wieczorami... :)

Myślę, że to taka pozostałość po byciu mniejszą dziewczynką. Kojarzy mi się to z (moim wymarzonym) domkiem dla lalek. Miniaturowe pokoiki w których mieszka ktoś inny.
I jeszcze z grą The Sims. Wszystkie moje koleżanki najbardziej lubiły budować i meblować domy dla wirtualnych ludzików.
A mój brat, jak byliśmy mali, miał taką fajną książkę. O Makaroniku. To była taka dżdżowniczka, która przyjaźniła się z kotami i innymi zwierzątkami (a może to rzeczywiście był makaron?). Nie mam pojęcia kto ilustrował tą bajkę, ale był geniuszem. Pełno tam było szczegółów, domków, mebelków, pokoików! Piękne przekroje domków! Oboje strasznie ją lubiliśmy.

Dlatego chciałam narysować domki, którym można zaglądać przez okna. I drzewa, na których ukryte są różne zwierzątka. Takie obrazki można oglądać wiele razy i za każdym razem znaleźć coś nowego. Można wyobrażać sobie miliony historii, które się tam rozgrywają! Można wymyślać kto mieszka za tymi drzwiami, jak ma na imię ta dziewczynka, która stoi za oknem (i dlaczego nie bawi się z innymi dziećmi w ogródku), gdzie biegnie ten pies, kto jedzie w tym samochodzie! I tak w nieskończoność.

Dwa miesiące rysowałam ten plakat ("Mamma mia!" - pomyśleliście sobie pewnie). Jest strasznie ogromny i zajmuje jakieś milion megabajtów. Jak się go powiększy, pokazują się szczegóły.

Wydrukuję go w formie plakatu, zrobię zdjęcie i wtedy zobaczycie więcej. Może dorysuję coś jeszcze na ulicach miasteczka?