czwartek, 27 marca 2014

Bobra noc


Pewien bóbr Jonasz spod Poznania miał problem z zasypianiem.

Każdej nocy przed snem wydawało mu się, że zostanie porwany. Jak tylko gasło światło, wszędzie widział potwory! Sterta ubrań zaczynała wyglądać jak potwór, zasłona falowała złowieszczo, a pod łóżkiem coś dziwnie sapało. Bóbr Jonasz stękał ze strachu, chował głowę pod koc i wołał do potworów, że dzisiaj nic nie jadł, jest wychudzony i nie opłaca im się go zjadać. Drżącym głosem opowiadał, że jest szalenie nudną postacią i nie warto go porywać - bo śmiertelnie się z nim znudzą.

A potem bóbr Jonasz wyciągał spod koca chudą łapkę, włączał lampkę nocną i truchtem biegł do kuchni po zimną herbatę (bobry nie lubią ciepłej). Czasem miał ochotę sięgnąć po tabletki nasenne, ale nigdy tego nie robił. Sąsiadka jego babci łykała dużo tabletek i bardzo źle skończyła (ciągle bolał ją brzuch). Jonasz wiedział, że lepiej jest wypić delikatną, ziołową herbatkę i przeczytać fragment dobrej książki. Nic nie działa lepiej na potwory niż ten właśnie zestaw!

Najlepszą książką na potwory było opasłe tomisko przygód historyka Marco. Główny bohater tego dzieła był typem myśliciela o zainteresowaniach historyczno-wojennych. Jego wielostronicowe rozmyślania i opisy przyrody sprawiały, że potwory z pokoju bobra uciekały drzwiami i oknami, a sam Jonasz zapadał w długi i smaczny sen (niemałą rolę odgrywała tu również ziołowa herbatka).

A sprzedawca z księgarni żył w przekonaniu, że bóbr Jonasz jest znawcą i miłośnikiem literatury historyczno-wojennej.

sobota, 8 marca 2014

Nutella

 Laura zerwała się z łóżka (w którym leżała już od dobrych kilku godzin), ubrała kapcie-króliczki (prezent od babci) i pobiegła do kuchni (miała na sobie tylko cienką piżamę, więc było jej trochę zimno).
Z impetem otworzyła szafkę obok lodówki i omiotła ją wzrokiem pełnym desperacji. Szybkim ruchem przesunęła pudełko kaszy, cukier i rozsypujące się płatki śniadaniowe (były już trochę stare). Okazało się jednak, że w tej szafce nie było tego, czego szukała Laura. Zdenerwowana otworzyła kolejną szafkę (z talerzami), ale i tam niczego ciekawego nie znalazła. Przeszukała więc całą kuchnię demolując ją kompletnie. Przy okazji rozsypała niedbale otwarty worek z kawą, wyciągnęła z szafki wszystkie kubki i zostawiła je na blacie, odkryła w szufladzie zapleśniały chleb i pozbawiła uszka jedną filiżankę (która sama spadła z półki).
Z narastającą złością otworzyła lodówkę - tak silnym ruchem, że aż zabrzęczały wszystkie słoiczki poukładane na półeczkach w jej drzwiach. I... znalazła. Na górnej półce, zaraz przy brzegu, leżał cały słoik nutelli! Nowiuteńki, jeszcze ze złotkiem pod zakrętką.
Laura sięgnęła po łyżeczkę i z impetem wbiła ją w nutellę, przebijając złotko.
Pierwszą porcję zjadła bardzo szybko, aby zabić czekoladowy głód. Dwiema kolejnymi napchała policzki i spokojnie wróciła do łóżka. Resztę nutelli zamierzała zjeść pod ciepłą kołdrą, w towarzystwie babskiej książki.
Każdy normalny człowiek musi czasem zjeść słoik nutelli, prawda?

Z okazji Dnia Kobiet, życzę Wam spokojnego dnia odpoczynku i "niemyślenia". Takiego w łóżku, z nutellą i książką!

A ja... idę do pracy! Oto mój sklepik marzeń:



Dziękuję wszystkim, którzy mnie tam odwiedzili!!! :)

Więcej zdjęć z prawdziwych, żywych i realnych Absurdaliów oczywiście na facebooku... ;)