środa, 7 maja 2014

Sklep



Dzisiaj do sklepu przyszedł gołąb.
Siedziałam za biurkiem i obserwowałam go jak wędrował po ulicy, ponieważ pewnym krokiem zmierzał w moją stronę. Dotarł aż do drzwi. Przechodząc przez wycieraczkę (z napisem Dzień Dobry) trochę zwolnił. W końcu wkroczył do środka. Wyglądał na bardzo pewnego siebie. Ewidentnie wiedział co robi. Przeszedł przez cały sklep (który nie jest zbyt duży), dotarł do miejsca w którym siedziałam, wypiął kuper i... zrobił to, co gołębie robią najlepiej. A potem zwyczajnie wyszedł, jak gdyby nigdy nic.
Wszystkim powtarzam, że zwierzęta są w moim sklepie mile widziane. Ale ten gołąb trochę przesadził.
Słyszałam, że był później w sklepie obok.
Bardzo prawdopodobne, że ma jakąś tajną misję.

Siedząc całymi dniami w moim sklepie marzeń, spotykam mnóstwo ciekawych klientów (z reguły bardziej kulturalnych niż ten gołąb). Przychodzą sami, z dziećmi, z mamami, babciami, mężami, chłopakami, psami, kotami, a nawet królikami. Czasem widuję też pana, który prowadzi na smyczy dwa kucyki, ale jeszcze nigdy nie wpadł do Absurdaliów.
Rzadko się zdarza, żeby ktoś wszedł do sklepu i zaraz wyszedł obojętnie. Raczej jest tak, że wchodzi jedna osoba (tzw. zwiadowca), rozgląda się i po chwili woła resztę (czekających na zewnątrz), żeby zobaczyli te piękne rzeczy ręcznie wykonane :) Oglądają, wybierają, czasem opowiadają mi różne ciekawostki z życia i zabierają w świat nasze zabawki.
Mnóstwo lisków, króliczków, myszek, laleczek i innych misiów poleciało do Francji, Hiszpanii, Włoch i Ameryki. Niektóre zostają w kraju, jadą do Poznania lub Radomia i jest im z tym dobrze.

A ja sobie siedzę, dzień w dzień w moim sklepie z marzeniami. W dzień powszedni, niedzielę i święta. I obserwuję tych wszystkich ciekawych ludzi. Podglądam i podsłuchuję. A jak wychodzą to bawię się zabawkami!
I szyję!
Na razie uszyłam psa. Było to okropnie trudne z tego względu, że nie lubię szyć. Ale czasem nachodzi mnie taka dziwna potrzeba stworzenia czegoś. I padło na psa. Powstawał jakieś trzy tygodnie! Mamma mia.

Pozdrowienia z Absurdaliów!