sobota, 15 lutego 2014

Spoko Maroko


Józefina była jedną z tych osób, które lubią chodzić boso po lesie.
Wiadomo, że chodzenie boso po lesie jest czynnością bardzo niebezpieczną (żeby nie powiedzieć: bezmyślną!). Można nadepnąć na sterczącą gałązkę, szyszkę, a nawet spotkać żmiję! Sąsiadka cioci Józefiny, Karolina, spotkała kiedyś żmiję w lesie i bardzo się przestraszyła - mimo, że miała na sobie grube buty górskie!
Jednak Józefina należała do tych osób, które nie tracą czasu na myślenie o takich błahostkach jak skaleczona stopa. Wolała skupić się na wdychaniu zapachu lasu i obserwacji szeleszczących i migoczących na słońcu listków - przeróżnych listków o milionie rozmaitych barw i kształtów. Mało która istota na świecie zwracała taką uwagę na różnorodność liści co ona - Józefina.
Co z tego, że ciocia Agata mówiła jej: Nie chodź boso po lesie bo się to źle skończy!
Józefina wcale jej nie słuchała. A wręcz odwrotnie! Kiedy ciocia Agata skupiała się na wygłaszaniu tyrady o bosych stopach, Józefina wykradała ciasteczka z jej puszeczki ze słodkościami! (Należy dodać, że podczas swoich przemówień, Agata zamykała oczy - bo tak lepiej się jej myślało, więc nie widziała co robiła jej siostrzenica Józefina.)
I właśnie w któryś wtorkowy, letni poranek Józefina wybrała się do lasu. Boso, rzecz jasna. Zabrała ze sobą swój ulubiony liliowy termos w kwiatuszki (pełny herbaty z sokiem malinowym) oraz herbatniki i wyruszyła w drogę. Nie miała daleko. Las znajdował się zaledwie pięćset metrów od domu ciotki Agaty, u której Józefina mieszkała od najmłodszych lat.
To był wyjątkowo słoneczny poranek. W powietrzu czuć było, że za kilka godzin zrobi się prawdziwy upał. Na polanie przed lasem Józefina widziała rodzinę zająców, która chłodziła się w pokrytej resztkami rosy wysokiej trawie. Pomyślała, że dotrze do źródełka znajdującego się trochę głębiej w lesie i również trochę się tam ochłodzi. Tak, to była wspaniała myśl! A może spotka tam leśniczego? Lubiła grać z nim w szachy.
Wędrowała sobie Józefina beztrosko przez las. Wdychała jego pyszny zapach, oglądała listki i nuciła wesołą piosenkę. Czuła się wspaniale - tak wspaniale, że zaczęła nawet delikatnie podskakiwać. Hop! Na kamyk! Hop! Na kępkę trawy! Na mięciutki mech! Na zwiędłe liście!
Skakałaby pewnie jeszcze dłuższy czas, gdyby nagle nie usłyszała rozpaczliwego pisknięcia. Coś zawołało przerażonym, piskliwym głosem tak okropnie, że Józefina natychmiast się zatrzymała. Coś, co wydało ten smutny jęk, musiało być małym i bardzo przestraszony zwierzątkiem!
Rozglądnęła się wkoło i dostrzegła na kamyku, tuż obok swojej lewej stopy, małą czarną żmiję!
Żmija musiała być jeszcze dzieckiem. Sprawiała wrażenie bardzo przestraszonej i chyba nie potrafiła się bronić bo tylko leżała i płakała.
Józefina przestraszyła się nie na żarty! Kucnęła obok żmii i zaczęła ją serdecznie przepraszać. Gdyby skoczyła centymetr dalej, byłoby już po żmii! To była straszna myśl! Tak niewiele brakowało, a pozbyłaby życia małe, bezbronne zwierzątko!
Żmija wyciągnęła z kieszeni chusteczkę higieniczną i otarła łzy. Spojrzała na Józefinę i powiedziała cichutkim głosem: - Nie mów nikomu, że boję się gryźć, dobrze? Bo gdybym umiała to już dawno bym Cię ukąsiła! I nie mów nikomu też tego, że płakałam. Żmija schowała chusteczkę i poszła w dal.



--------------------------------------------

Miałam napisać o Maroko? To była egzotyczno-ekstremalna podróż pełna przedziwnych wydarzeń!
Zaczęło się od tego, że w dniu wylotu w Krakowie była gęsta mgła. Lot opóźnił się o cztery godziny i nie zdążyliśmy na drugi samolot (lecieliśmy z przesiadką Kraków-Paryż, Paryż-Tanger). Spędziliśmy noc na lotnisku (nie ostatnią podczas tej podróży) i wydaliśmy dodatkowe pieniądze na kolejny lot.
To miała być podróż pełna przygód. Nie rezerwowaliśmy żadnych noclegów, jechaliśmy "na żywioł". I dostaliśmy to, czego chcieliśmy ;)
Przejechaliśmy całe Maroko, od północy do południa poznając prawdziwe oblicze tego kraju. W każdym mieście bez problemu znajdowaliśmy nocleg za 12-15 złotych. Warunki higieniczno-sanitarne? Lepiej nie pytajcie! W taką podróż zdecydowanie warto zabrać śpiwór i termofor. Oraz grzałkę do wody.
Przytrafiły nam się przygody z arabami, którzy chcieli nas: 1. Wyprowadzić "w pole" i okraść 2. Oszukać 3. Porwać ;)
Mieliśmy dziwne przejścia na pustyni, gdzie nasz samochód oczywiście zakopał się w piasku (a na dokładkę przyszedł pan z wielbłądem na smyczy i chciał od nas pieniądze).
Utknęliśmy również wysoko w górach, w największą burzę śnieżną jaką widziałam. Siedzieliśmy zamknięci w samochodzie, kompletnie zasypanym (na wysokości dwóch tysięcy metrów!) i już myśleliśmy, że to nasza ostatnia noc w życiu (dostałam zakaz dzwonienia do rodziców, żeby ich nie martwić!).
Przeżyliśmy cztery pory roku w ciągu dwóch tygodni.
Kupiliśmy pięć kilogramów mandarynek za 1,50zł.
Nauczyliśmy się pięknej sztuki negocjacji ;)
Niektórzy z nas zaspali na samolot powrotny do Krakowa ;)
Spełniło się moje marzenie: miałam na ramieniu prawdziwą, żywą małpkę.
Chodziliśmy boso po pustyni - okazało się, że to nie było zbyt mądre bo tam są skorpiony i węże!

Podsumowanie: POLECAMY! :D







 















A co ze sklepikiem marzeń na Grodzkiej? Zapraszam na mój facebook. Tam jest więcej informacji :)

14 komentarzy:

  1. Mery ale Ty jesteś odważna. Żmija i Józefina oczywiście też ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej nie ;) Ja się po prostu nie spodziewałam takich wydarzeń!

      Usuń
  2. Jakie piękne zdjęcia :) Cudnie się je ogląda. Zachwycające są zwłaszcza te piękne niebieskośći na domach. Cudny kolor.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, Maroko ma bardzo egzotyczne kolory :) Warto pojechać i to zobaczyć!

      Usuń
  3. piękna podróż :) chyba było w niej wszystko?
    i radość i strach i ciekawość i spełnione marzenia :D
    a przeżycie tego wszystkiego, to chyba największa nagroda, która została z Wami na zawsze :D
    cudownie!
    ... a ja jestem tchórzem i tam nie pojadę ;p
    pozdrawiam po raz pierwszy, ale nie ostatni :)
    Karola

    ps.
    trzymam mocno kciuki za sklepik :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale nie ma się przecież czego bać! :) W każdej podróży są jakieś przygody. Akurat w Maroku mieliśmy ich więcej, ale to było fajne! Jest co wspominać :) Polecam taką podróż!!!

      Usuń
  4. O kurcze, ale barwy!!!
    Ps. Marysiu, to nie o Was chodziło, oni chcieli porwać Absurdaliusza!!!Na szczęście zadziałał jak amulet i Was ochronił!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale zdjęcia, wow !!! ale przygody, jeju !!!
    Dobrze, ze wróciłaś cała i zdrowa :) Się zastanawiam jak sie wygrzebaliście z tego zasypanego śniegiem auta? brrr ciarki mnie przeszły

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uratował nas pan z odśnieżarki, która przyjechała nocą. Odkopał nas i inne samochody osobowe, które utknęły na tej trasie :)

      Usuń
  6. Tylko dla tego błękitu pojechałabym!
    Niemniej jednak: fajnie, że jesteś już tu.
    :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla takich wrażeń i widoków na pewno było warto ruszyć w tą niebezpieczną podróż :) Zdjęcia naprawdę piękne!
    Pozdrawiam,
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowna ikona na początku! Urocze zdjęcia:) Pozdrawiam, Monika

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowne migawki marokańskie ;))

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękne zdjęcia szkoda, że tak mało :P Ile kosztowała Was taka wyprawa łącznie z przelotami, noclegami i jedzonkiem? Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń