Inka, której wyrosły skrzydełka małej muszki. Obudziła się pewnego czerwcowego poranka, a tu... skrzydełka! Poczuła się nagle taka lekka i delikatna jak baletnica.
Nie mogłam się powstrzymać:
Ja też mam u siebie wróżkę
W nieszczelnych rynnach
Znalazłam ją na dachu
W iskrzącym trenie
Był poranek, unosił się zapach kawy
Wszystko było pokryte szronem
Schowała się pod książką
A księżyc kończył noc upojony
Ja też mam u siebie wróżkę
A jej tren iskrzy
Musi dobrze wiedzieć że nie może, nigdy już nie będzie mogła latać
Inne przed nią próbowały
Przed tobą była tu inna
Znalazłam ją zwiniętą na swych skrzydłach
Myślałam że jej zimno
Ja też mam u siebie wróżkę
Spogląda w dal z moich półek
Ogląda telewizję, myśląc że na zewnątrz jest wojna,
Czyta różne gazety
Nie wychodzi z domu
Siedzi przy oknie licząc godziny
Siedzi przy oknie licząc godziny
Ja też mam u siebie wróżkę
Kiedy je obiad
Jej skrzydła furkoczą
Dobrze wiem, że nie można jej naprawić
Ale wolę ją objąć lub trzymać między swymi palcami
Ja też mam u siebie wróżkę
Która chciałaby odlecieć ale nie może…
/Zaz/
prześliczna *.*
OdpowiedzUsuńMoja córeczka ma tak na imię :) Śliczny rysunek :)
OdpowiedzUsuń