rodzinka z bloga Życie Be |
Nigdy nie chciałam być strażakiem. Ani policjantką, lekarką, ogrodnikiem, architektem, wyprowadzaczką psów... Nigdy nie chciałam być nawet królewną (i tak nie mogłabym nią zostać, ponieważ kiedyś przespałam całą noc na nożyczkach i tego nie poczułam. Królewnom szkodzi nawet ziarnko grochu). Cała ta sytuacja jest dość zastanawiająca, jak teraz o niej myślę. Przecież każdy człowiek będąc dzieckiem chce zostać kimś w przyszłości.
Jedyną rzeczą którą kojarzę, że zawsze chciałam to... nigdy nie być dorosłą. Prawdopodobnie dlatego nie jestem lekarką, weterynarzem, prawnikiem ani innym poważnym obywatelem. Kim więc mogę być skoro nie jestem już dzieckiem (według dowodu osobistego i urzędników)?
Przez okres liceum i studiów miotało mną szaleńczo. Co miesiąc znajdowałam sobie inne "zajęcie życia". Pracowałam w sklepie indyjskim, malowałam anioły z masy solnej, sprzedawałam ubranka małych kibiców (nie cierpię piłki nożnej), byłam recepcjonistką w hotelu w Grecji, robiłam wywiady dla studenckiego radia, pisałam artykuły sportowe i dziecięce, pracowałam w aptece, prowadziłam magazyn o sztuce niszowej, byłam baristką w kawiarni, opiekowałam się dziećmi...
W międzyczasie chciałam założyć księgarnię, kawiarnię, kawiarnię z księgarnią, schronisko dla psów, podróżować po świecie, pisać książki, założyć wydawnictwo, być operatorem kamery, założyć agencję niań, prowadzić magazyn z bajkami, organizować śluby, być fotografem, mieć hodowlę szczurów oraz wiele, wiele więcej.
Potem (czyli w zeszłym roku) zrozumiałam, że czas wreszcie znaleźć poważne zajęcie. Dość szybko wymyśliłam sobie kolejną "pracę marzeń", którą szczęśliwie dostałam (po wysłaniu około miliona CV). Dzięki tej "pracy marzeń" uwierzyłam (nie po raz pierwszy), że jak się czegoś bardzo chce to marzenie spełni się prędzej czy później (chociaż możliwe, że miałam po prostu sporo szczęścia).
A jednak... Siedząc nad miską makaronu ze szpinakiem (dziwne, ale do zeszłego miesiąca nie lubiłam szpinaku), myślę sobie, że... to wszystko to jednak nie było TO.
Od kiedy dostałam w prezencie tablet do rysowania od brata mojego (Mateusza), najwięcej przyjemności sprawia mi rysowanie i pisanie dziwnych bajek (a zaraz potem podróże!). Chociaż kreski moje są koślawe i dość komiczne, siadam, wymyślam i rysuję nie bacząc na przeciwności losu (brak warsztatu, bloków rysunkowych i czasu).
A najfajniejsze jest chyba to, że piszecie do mnie i prosicie o portrety rodzinne, ciążowe, obrazki kotów, psów, aniołków, samochodów, motorów, Świętych Mikołajów ;) A ja mogę Wam to wszystko narysować (mimo, że kreski moje są koślawe i dość komiczne)!
To jest fajne! Mimo, że niestety nie może być pracą mojego życia ;)
Na górze są dwa portrety rodzinne, które ostatnio rysowałam. Na drugim znajduje się rodzinka z bloga życie be. Części z tych portretów nie zamieszczam na blogu, są to przecież osobiste i bardzo prywatne portrety i nie każdy życzy sobie, aby upubliczniać jego podobiznę ;) Kilka możecie znaleźć na blogach:
Kaszka z Mlekiem (ostatni rysunek)
BetsyPetsy (w logo)
oraz INNE
Pozdrawiamy,
Absurdaliusz i ja
:-* uwielbiam!!! :-)
OdpowiedzUsuńMam wielką słabość do tych Twoich "koślawych" kresek - tym bardziej, że za chwilę zapełni się nasz przestrzeń tymi Absurdaliami
UsuńCiekawa jestem bardzo tego momentu! :D Trzymam kciuki!
UsuńMery, nie masz pojęcia jak walizka Aurelii "robi" nam przedpokój! :):):)
OdpowiedzUsuńJa mam tylko sugestię- umieszczaj na rysunkach swój zakrętasowy podpis!
No i czekamy na zbiór Twoich opowieści, serio serio.
O, super, że pasuje Wam do przedpokoju :D O podpisie jakoś nigdy nie pomyślałam. Pewnie masz rację, pewnie powinnam się podpisywać.
UsuńAle nie mów mi tu o opowieściach! To Ty już dawno temu powinnaś wydać swoje!!!!!
Myślę, że jeszcze trochę i będziesz mogła tylko z tego żyć:) Twoje "koślawe" kreski są bardzo oryginalne i bardzo pozytywne! P.S. I jak to fajnie wiedzieć, że jednak można w końcu znaleźć w życiu to "coś" dla siebie:)
OdpowiedzUsuńNo pewnie, że można! Trzeba tylko być cierpliwym, dzielnie szukać i nie bać się czasem zaryzykować (jeśli tylko sytuacja życiowa na to pozwala)! ;)
UsuńA tak sobie myślę, że praca marzeń już się zaczaiła i bliziutko jest. Pisz, rysuj, spaceruj po lesie i nie bój się traktorów ;-)))))
OdpowiedzUsuńHaha :D Traktory są przerażające!
UsuńI nie przestawaj Mery, nie przestawaj!
OdpowiedzUsuńBiorę z Was przykład! :)
Usuńpraca marzeń...to marzenie wszystkich...jestem w identycznej sytuacji jak Ty, ale na etapie wysyłania CV, ciągle czekam na tą okazję, a portret i ja taki cudny chciałabym mieć :)
OdpowiedzUsuńHa! Czekam na nasz prezent Mikołajowy ;)
OdpowiedzUsuńkurczaki, to mamy wiele wspólnego - ja też nigdy nie miałam sprecyzowanych planów na przyszłość będąc w przedszkolu :) i nie chciałam być dorosła, a teraz to mam trochę problem, bo właściwie sama nie wiem, czym mogłabym się zajmować :)
OdpowiedzUsuńa tak na serio - bardzo lubię i Twoją kreskę i Twoje teksty!
Żebym rozwinęła swoje pomysły tak, aby móc jako pierwsza wydac Twoje BAJKI - to o tym marzę!
OdpowiedzUsuńPisz rysuj, ze szpinakiem, czy bez - rób to ze złości, z radości ze łzami w oczach, o suchym pysku, zauroczona, zakochana, szalona, spokojna, w nocy, rano, w przerwie na podwieczorek, pod prysznicem też i w szafie i nie rosnij! :) :) :)
Kosmiczne. Nie komiczne!
OdpowiedzUsuńU nas wisi miasteczko.
Cudne! Nie zmieniaj się pod żadnym pozorem!:) To ,że Cię 'Nosi", to tylko dowód na Twój apetyt na życie:) I niech się nie zmniejsza ani odrobinkę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Och, zmieniamy się każdego dnia, nawet skóra nam rośnie nowa zupełnie co 28 dni;) Także nie namawiam Cię do stagnacji wbrew naturze, ale do zmian w zgodzie ze sobą:) Bardzo, bardzo podoba mi się to co i jak piszesz. I rysujesz. Jak widać - jestem w zacnym gronie:)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki:)
I mi się marzy książeczka pełna Twoich rysunków dla mojego synka. Np taka na wzór Mamoko! Z pewnością byłaby cudną, jak wszystkie Twoje prace. Za każdym razem jak do Ciebie zaglądam zbieram szczękę z podłogi przez dobrych kilkanaście minut :))
OdpowiedzUsuńa ja zawsze chciałam być bileterką :)
OdpowiedzUsuństać w autbusach i kasować ludziom bilety...
ale jeszcze za czasó, gdy kasowniki były dziurkaczami :D lub zamykać szuflady innym :D