31 grudnia, dwie godziny przed północą, zakończyło się moje dawne życie. Punktualnie o dwudziestej drugiej zatrzasnęłam laptop i dołączyłam do grupy ludzi wolnych i szczęśliwych (którzy grali właśnie w jengę i strasznie hałasowali).
Dreszcz emocji przeszedł mi po plecach, kiedy pomyślałam sobie jaki to szalenie symboliczny moment - rzucić pracę (dawnych) marzeń dwie godziny przed nowym rokiem!
Potem była środa - dzień odpoczynku. A potem czwartek - pierwszy dzień mojego nowego życia!
W pierwszy dzień nowego życia zrobiłam strasznie dużo ważnych rzeczy.
Na śniadanie spożyłam płatki z mlekiem - podrabiane "cookies", które Monsz zakupił w Tesco. Były dobre, jednakże przygotowałam ich sobie zbyt dużo i część musiałam wylać do zlewu (Monsz nie może o tym wiedzieć bo bardzo się złości, kiedy tak robię).
Następnie udałam się (za pomocą pojazdu mechanicznego zwanego Złotą Strzałą) do mojego dawnego Instytutu Nauk Szalenie Ważnych, aby odebrać dyplom magisterski. Czekał tam na mnie już od dwóch lat, bardzo dzielnie i cierpliwie (nowy rok to idealny czas na załatwianie zaległych spraw).
Po powrocie (który to powrót odbył się w bardzo przyjemnej, słonecznej aurze), przystąpiłam do przygotowania obiadu eksperymentalnego ("Pierwszego w tym roku!" - zaznaczył Monsz). Znalazłam w szafce gotowe naleśniki-tortille, a w lodówce resztki: kilka ziemniaków, cebulę, kawałek piersi z kurczaka, jogurt typu greckiego oraz stary ser. Połączyłam składniki i wyszło danie nazwane dumnie "Polska Bieda". Nie był to najlepszy obiad w moim życiu. Brzydko pachniał (tym serem) i smakował ziemniakami z cebulą, ale to przecież dopiero pierwszy dzień nowego życia, więc będzie tylko lepiej!
Po obiedzie mój brzuch był głodny (część "Polskiej Biedy" musiałam wyrzucić - przez ten ser). Zjadłam więc cukierka czekoladowego i zabrałam się do sporządzania pierwszych notatek w kalendarzu (kalendarz dostałam od taty na Mikołaja). Notatki są okropnie ważną częścią nowego życia. Wprowadzają harmonię i ład oraz dyscyplinę. Kiedy się porzuca wielką firmę i rozpoczyna samodzielną pracę, łatwo można się zatracić i pomylić dzień z nocą. Trzeba pamiętać o notatkach!
Ostatnią ważną czynnością tego dnia był telefon do Urzędu. Nie wniósł on jednak nic do mojego nowego życia, gdyż czwartek okazał się być dniem wewnętrznym i panie urzędniczki miały wolne.
Wieczorem (czyli już zaraz bo nagle zrobiło się ciemno) planuję zaproponować Menrzowi wyjście do kina. Chciałabym odpowiednio uczcić pierwszy dzień nowego życia, a akurat tuż za rogiem mamy śmieszne, małe kino z tanimi biletami (warto zacząć oszczędzać!).
Podsumowanie pierwszego dnia nowego życia: Muszę przestać wyrzucać jedzenie.
Życzę Wam wszystkim dużo radości, wspaniałych przygód i odwagi w nowym roku! :)
A tu jeszcze kilka zdjęć z ostatniego spaceru z psami w 2013. Było bardzo ciepło i mgliście!
Na zdjęciach występują psy: Laura i Ferdek, Monsz i ja
Trzymam kciuki za powodzenie każdego dnia nowego życia. Spełnianie marzeń jest wspaniałe więc niech Twoje wszystkie się spełniają!!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję! Wam również - spełnienia marzeń!!! :)
UsuńPowodzenia w nowym życiu :)
OdpowiedzUsuńPierwsze zdjęcie bajeczne :)
Pozdrawiam i zapraszam na moje podsumowanie roku zamknięte w kolażu :)
Dziękuję :) I byłam, podziwiałam :)
UsuńNo, no!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę żeś taka odważna! Gratuluję i trzymam kciuki
A do ziemniaków z cebulą można się przyzwyczaić ;)
Ziemniaki z cebulą są ok! Ale z tą tortillą i zepsutym serem nie były zbyt smaczne :(
UsuńPodziwiam i gratuluję! I śmiem sądzić, że na dobre Ci to "nowe życie" wyjdzie:) Szczęsliwego!
OdpowiedzUsuńOby! :D Dziękuję i wszystkiego dobrego dla Was!
Usuńtyle ważnych rzeczy. monsz nie czyta wpisów? nie dowie się o wyrzuconym jedzeniu? :)
OdpowiedzUsuńNie czyta ;) On tylko ogląda i nie czyta co ja tu wypisuję.
UsuńTo niech żałuje, bo opisy są równie świetne co rysunki, ale mój M. też nie czyta :/ ;)
UsuńPięknie tak wszystko na nowo! Niech się wiedzie. Właśnie rozmawiałam z mężem o tym ze teraz w dobie segregowania śmierci obok śmietnika powinien być kompostownik- nie miałybyśmy wyrzutów jesteś chodzi o wyrzucanie śmierci. Wielu cudownych,spełnionych dni 2014
OdpowiedzUsuńNo i aby nikt z Twoich bliskich nie bał się traktorów
Chodziło oczywiście o wyrzucenia resztek jedzenia albo śmierdzącego sera :-)
UsuńZgadzam się, kompostownik byłby dobrą rzeczą. Wyrzucanie jedzenia jest złe :( Ale czasami nie ma innego wyjścia (zwłaszcza wtedy, kiedy nie sprawdzi się stanu sera przed dodaniem go do obiadu).
UsuńDziękuję za życzenia! :D Tobie również - wszystkiego dobrego w nowym roku!
My też jeździmy Złotą Strzałą! ;) U nas króluje Zupa Szefa Kuchni, powstająca z zalegających ziemniaków, kaszy jak na krupnik i inszych, o ile są.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Mały Adaś też pozdrawia.
O, może nasze Złote Strzały są rodziną? ;)
UsuńA Mały Adaś chyba już nie jest taki mały! Aż trudno go poznać na zdjęciach poświątecznych - taki dorosły!
Pozdrawiamy!
Powodzenia w nowym życiu i w nowym roku:)) ja dzielnie kibicuję!:)
OdpowiedzUsuńDzięki dzięki! :)
UsuńBrawo Mery!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńHahah :) Ja też zazwyczaj robię za duzo płatków... ;)
OdpowiedzUsuńTeraz dopiero przeczytałam o rzuceniu pracy. Jeszcze raz gratuluje i trzymam mooocno kciuki za Nowe Życie :)
No i jeszcze jedno z cyklu "Ja też": Też jeszcze nie odebrałam dyplomu i mam to do zrobienia w Krakowie, więc kto wie, może w tym roku się do Was wybiorę :)
Hej! To wybierz się do Krakowa! Zrobimy jakieś spotkanie! ;)
UsuńWszystkiego najlepszego i powodzenia w nowym życiu :)
OdpowiedzUsuńOdwagi!
OdpowiedzUsuńNa pohybel!
Wdech, Wydech i Puszczamy barierkę!
- głosi makata też nad moim biurkiem.
Ukochy!
Bebe! Dzięki! Też sobie zrobię taką makatkę :D
UsuńW ogóle możemy sobie (tu z nadzieją spoglądam ci w oczy) stworzyć wirtualne kółko wzajemnej adoracji i otuchy. Ten sam wózek, podobna dróżka, razem raźniej?
UsuńUwielbiam kółka wzajemnej adoracji i otuchy! Zgadzam się i niniejszym otwieram!
UsuńWina! Wina!
UsuńReszta przyjdzie w meksykańskiej fali na priv, niech no tylko z wojaży wrócę.
Zaraz po Nowym Roku zrobiłam wieeeelkei porządki w mojej maaaałej kuchni. Efekt - 2 reklamówki przeterminowanych sosów, przypraw i innych półproduktów (również starych płatków różnych). Co więcej odkryłam 2 letni zapas makaronów i soli to chyba dożywotni. Poczułam sie gospodynią beznadziejną i obiecałam poprawę :) Boskie zdjęcia. Ładnie tu :) Bo ja nowa jestem....
OdpowiedzUsuńA i jeszcze jedno! Rzuciłam prace w grudniu 2012 :) I warto było! I nie żałuję!
UsuńOh, jak to dobrze, że ktoś jeszcze rzucił pracę. I nie żałuje! To znaczy, że będzie dobrze :)
UsuńA Monsz mój znalazł ostatnio zapas kaszy gryczanej na sto lat. Też mamy małą kuchnię :P I takie rzeczy się dzieją!
okropnie optymistyczny ten post! i właśnie tak będzie przez cały rok :)
OdpowiedzUsuńcudowne psiaki :) ....troszkę jak u mnie :) tylko u mnie mała suńka
OdpowiedzUsuńSuper! :)
OdpowiedzUsuńçankırı
OdpowiedzUsuńtekirdağ
giresun
manisa
Z0XF