Przyszedł do mnie Śmieszny Pan i założył... Mały Kram!
Nawet nie zapukał, nie chrząknął (nic z tych rzeczy!). Wszedł bezceremonialnie i oznajmił, że "W tym oto pokoju z wielką szafą otwieram Mały Kram!". Dokładnie tak powiedział!
Troszkę się przestraszyłam, no bo kto to widział, żeby jakiś obcy Śmieszny Pan wchodził do mojego pokoju i zamierzał się w nim rozkładać z bambetlami? To kompletnie niemoralne - pomyślałam.
W dodatku ten Śmieszny Pan miał na sobie podejrzany płaszcz. I był lekko łysawy. Takim gostkom się nie ufa, każdy to powie. Nawet nie miał przy sobie żadnych jabłek, marchewek czy innych owoców, które mógłby w tym swoim kramie sprzedawać (słyszałam ostatnio, że marchewka jest owocem)!
Śmieszny Pan w płaszczu rozsiadł się na moim łóżku i spostrzegł Słonia. A że Słoń jest bardzo nieśmiały (o czym niektórzy już wiedzą), momentalnie cały się zarumienił! Panu najwyraźniej również zrobiło się głupio, więc szybko przeszedł do rzeczy.
Zaklaskał w dłonie i (całkiem sympatycznym głosem) powiedział, że otwieramy kram z moimi rysunkami! Ja (niezbyt inteligentnie) siedziałam zdziwiona z "otwartoma ustoma". Dziwne rzeczy dzieją się na świecie, a ja wciąż daję się im zaskakiwać (tym rzeczom).
I Śmieszny Pan wyciągnął spod swojego płaszcza... Moje rysunki! Cały stosik! Jedne były oprawione w białe ramki, inne leżały sobie luźno. Moje osobiste prace! Był tam też plakat Miasteczka. Pan-Kram ułożył je ładnie na moim łóżku, uśmiechnął się szeroko i szepnął (zalotnie!) "Do dzieła!". Po czym "pstrykął" palcami prawej ręki i... zniknął!
Mamma mia! Złapałam się za głowę. Ponieważ nie po raz pierwszy odwiedziła mnie taka dziwna postać, szybko zapomniałam o całym zdarzeniu i rozsiadłam się przed laptopem. Śmieszny Pan musiał maczać w tym swoje palce! Ewidentnie! Zobaczcie co pojawiło się po prawej stronie ekranu! Sklepik! Nic innego tylko Mały Kram! No ładnie. A w nim... Zobaczcie sami ;)
Post Scriptum: Niezastąpiona Maryś w pięć minut wyfotoszopowała zdjęcie plakatu do stanu akceptowalnego! Dzięki Ci wielkie!
Już z rana wysłałam maila, więc czekam!
OdpowiedzUsuńMaryś to nasz czarodziejka :), spodziewałam się u Ciebie magika, ale że łysy, hmm, to tylko wyjaśnia po co mu kapelusz na głowie :), a do sklepiku będę z przyjemnością zaglądać :)
OdpowiedzUsuńcicho, to miała być tajemnica, a tak łysy pan sie dowie i będzie mnie nagabywał :D
OdpowiedzUsuńAle do rzeczy - W R E S Z C I E nareszcie przyszedł i zrobił w absurdaliach porządek - bo inaczej ja bym mogła godzinami tokować, a ta nic tylko chodzi na te spacery w chmury i zadumana nie spadnie na ziemię, która niczym puch gością ją!
A, a oklaski słychać? słychać? bo jak nie słychać to ja będę w grudniu tam gdzie Ci blisko i idę na wystawę idziesz ze mną?
Nie powiem na jaką, bo to tajemnica na posta :D
Łysy pan jest całkiem ok (mimo, że podejrzany na pierwszy rzut oka). Idę z Tobą na wystawę!!!! Skoro jest w grudniu to musi być fajowska! Bo grudzień to fajny miesiąc. A poza tym masz dobry gust, więc nie wątpię, że to wystawa warta uwagi!
Usuńmały piękny kram z jeszcze piękniejszymi rysunkami! jupi jupi!
OdpowiedzUsuńoj tak! nasza Maryś jest mocno niezastąpiona! ja taka stara a ona trzymając mnie za rękę prowadzi przez wszelakie trudności internetowe:) serio serio!
Wiesz co? Zwalać na Łysego, że się ma i talent i się ruszyć dópkie potrafi, żeby zadbać o własne sprawy, to trzeba być MerySelery!
OdpowiedzUsuńGratuluję TOBIE, a nie Temu Panu ;)
brawo! powodzenia w prowadzeniu:))) trzymam kciuki:)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł!!!! Brawo!!!! Pierwsze koty za płoty.
OdpowiedzUsuńPowodzenia.
P.S. Powoli ostrzę ząbki na te Twoje piękne domki.... ;)
Cudo! O powodzenie się nie martwię :)
OdpowiedzUsuńTrafiłam całkiem przypadkiem, ale nieprzypadkiem zostanę, bo ŁAŁ! Kochamkochamkocham absurdy! I bardzo spodobało mi się u Ciebie :). Gratuluję wielotalentu do rysowania, pisania, fotografowania (bo chyba nie tylko Monsz jest autorem zdjęć?). Jakbyś chciała zajrzeć do mnie, to zapraszam: http://jedz-czytaj-kochaj.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam słonecznie, wbrew otaczającej aurze, Madeleine.
ja podobnie jak MADELEINE debiutuję u Ciebie.A jak zobaczyłam plakat z domkami to bardzo,oj,bardzo mi się go zachciało.Czas się przyjrzec zawartości skarbonki.Łysy miał rację po stokroc z tym kramem.
OdpowiedzUsuńŁysy Pan miał nosa... Chyba miał? Bo nic o nosie nie piałaś...
OdpowiedzUsuńA to ci historia...:) pozytywna bardzo:) juz zagladam:))
OdpowiedzUsuńusciski:)*