piątek, 19 października 2012

Zoo Zenona - Frania


Wracam do tego co wydarzyło się w Ogrodzie Zoologicznym pana Zenona! Jakby ktoś nie pamiętał na czym skończyłam relację bociana: klik!



Co tak zdziwiło wszystkich przechodniów, którzy tego dnia znaleźli się w pobliżu zoo?

Tuż nad wejściem do zoo, kilka metrów nad ziemią, unosił się… hipopotam! Prawdziwy, żywy hipopotam! 

- To przecież Bogdan! – krzyczał zaaferowany pan Zenon, właściciel Ogrodu Zoologicznego, biegając w kółko obok wybiegu dla hipopotamów. – Bogdan, co Ty wyprawiasz?! Przecież hipopotamy nie latają! Mamma mia!

Bogdan (klik!) zdawał się wcale nie reagować na wołania pana Zenona. Unosił się w powietrzu, delikatnie falując na wietrze (jakby ważył pół tony mniej!) i uśmiechał się najszerzej jak tylko potrafił. Był tak zadowolony, że jego policzki zrobiły się całe różowe! Od czasu do czasu Bogdan wybuchał głośnym, serdecznym śmiechem i machał łapą do swojej córeczki, małej hipopotamki, która spoglądała na niego z dołu.  

Pod wybiegiem dla hipopotamów zebrali się wszyscy pracownicy zoo. Na miejsce przybyła również pani weterynarz Frania.  Dobrze, że akurat miała przy sobie lornetkę! Stanęła obok małej hipopotamki i bardzo dokładnie oglądnęła jej latającego tatę – przez lornetkę. Precyzyjnie przyglądnęła się jego brzuchowi, wielkim łapom i pazurom. Poprosiła go nawet, żeby otworzył paszczę i sprawdziła stan jego uzębienia. Wszystko wydawało się być w porządku. Hipopotam Bogdan był zdrowy. Frania nie potrafiła powiedzieć dlaczego taki wielki zwierz unosił się w powietrzu!

Powstała straszna wrzawa. Pracownicy zoo przekrzykiwali się nawzajem wymyślając absurdalne powody tego niecodziennego zjawiska. Sebastian (który w zoo zajmował się czystością wybiegów) uparcie twierdził, że hipopotam musiał połknąć w całości miejskiego gołębia. Gołąb latał w wewnątrz hipopotama próbując się z niego wydostać i w ten sposób unosił go w powietrzu. Nikt nie uwierzył w dziwną teorię Sebastiana. Przecież w pobliżu Ogrodu nie było nigdy żadnych gołębi!

Biedny pan Zenon krążył wokół wybiegu zdenerwowany. Co chwilę łapał się za głowę i mruczał po nosem coś w stylu: „Jak to możliwe?”, „Co teraz będzie?”, „Jak my go teraz nakarmimy skoro jest tak wysoko?”. 
 - Nie może przecież tak latać w nieskończoność! – przemówił głośno – W końcu zgłodnieje i zejdzie na ziemię, żeby coś zjeść! 

Irenka (klik!) przygotowała dla hipopotama Bogdana same najwspanialsze kąski, które Bogdan od zawsze uwielbiał (risotto, łazanki i pulpet). Nałożyła mu porcję większą niż zazwyczaj i ustawiła ją tak, żeby aromat jedzenia szybko dotarł do wrażliwego nosa hipopotama. Wszyscy mieli nadzieję, że to przekona Bogdana do wylądowania. 

Nic z tego.

18 komentarzy:

  1. a kiedy Bogdan posiadł licencję pilota:)? Kupiona u żabki :)?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mery, ze tak powiem, wymiatasz. Świetna historia. Będę teraz czekać na kolejny odcinek niecierpliwie, jak na ulubiony serial ;) :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tam bym się skusiła na łazanki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy by się skusił ;) Ale w sumie to nie wiem co fajniejsze: latanie czy łazanki...? :)

      Usuń
  4. Ja stawiam na problemy gastryczne:)

    OdpowiedzUsuń
  5. no uśmiecham się pod nosem:)
    Dzięki:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna historia, to musiał być wspaniały widok takiego szczęśliwego unoszącego się hipcia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Najpierw Cię zapraszam na candy z Bambi co byś znowu nie przegapiła http://smakkropki.blogspot.com/2012/10/candy-z-bambi.html No ciekawa jestem co go skusi, żeby zejść ;) czekam na cd ;) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  8. na bank nie mogl on ten hipcio znaczy sie bąka puścić ! a jak wiadomo hipcio to duże zwierze więc i bąk proporcjonalnie duzy musi być i aż się boję co to bedzie jak on tego bąka w końcu puści !!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha :D Nie wiem co wtedy będzie! Aż strach myśleć!

      Usuń
  9. Polubilam Bogdana...Przykro by bylo, gdyby stracil swe sluszne ksztalty na przymusowej diecie... No niechze laduje szybko:))

    OdpowiedzUsuń